fbpx

Powrót do ciała

Ciało jest jak dziecko.
Przepięknie niewinne i bezbronne.
Pełne swojego potencjału i promienności.
Pragnie być kochane, przytulane, widziane i akceptowane.
Takie, jakie jest.
W całej swojej niedoskonałej doskonałości.

I choć nauczono Cię wielu innych przekazów,
o jego ułomności czy nawet jego grzeszności.
I choć nakazywano pozbawiać je wszelkiej przyjemności,
wyzbywać się naturalności.
To ono wciąż czeka w ufności.

Czeka na Ciebie.
Czeka na wybór Twój świadomy.
By je poznać, przyjąć i być do serca przytulonym.
Takie, jakie jest.
W całej swojej niezrozumiałości.

Czy uznasz wreszcie mądrość odwiecznej siły życia,
która dla Twojej promiennej duszy wybrała właśnie taki pojazd do poruszania się,
do bycia.
Twoje ciało. Twoje kształty i rysy Twoje. Całą Twoją wewnętrzną strukturę.
Delikatności i wrażliwość.
Moc i nieustępliwość.
Idealnie dary i talenty do formy dopasowała,
I w Twoim ciele ją zarysowała.

Jak długo jeszcze będziesz stawiać opór tej sile życia i swą doskonałość negować?
Jak długo jeszcze będziesz ślepo wierzyć w osłabiające Twą moc przekazy i jak swoje je traktować?
Jak długo jeszcze, pod pretekstem konieczności naprawiania siebie i ciała swego,
będziesz głucha na przejawy Twego dobra najczystszego?

Bo to jest ta odwieczna walka, którą prowadzisz sama ze sobą.
Tak naprawdę nie ma już zewnętrznego wroga.
To jesteś Ty, która nauczyłaś się zwalczać siebie.
To ta walka Cię niszczy.
To ona Cię wypala.
To ona Cię zniewala.

Ale tak naprawdę ona jest tylko iluzją.
Iluzją małego, zlęknionego umysłu, który chce życiem i ciałem Twym sterować.
Ale jak każda iluzja i ta prysnąć może w ułamku sekundy.
Kiedy tak zdecydujesz.
Kiedy tylko to zrozumiesz.

Że Twoje ciało jest wciąż jak dziecko.
Tak bardzo niewinne w tej walce całej.
Tak bardzo bezbronne.
Tak bardzo potrzebujące Ciebie i twojej czułej opieki.

Tak bardzo wołające o twoją uwagę jedynym możliwym dla niego językiem.
Językiem bólu, zacisku, chorób i cierpienia.
Emocji tak silnych, że wręcz nie do zniesienia.
Kiedy zrozumiesz, że to wszystko było po to, byś wreszcie je usłyszała.

Byś wreszcie opuściła miecz krytyki, nienawiści i ciągłego poprawiania.
Byś odpuściła.
Byś zmiękła w słodkiej rozkoszy poddania.
Byś wreszcie zrozumiała.
Że przyszłaś na ten świat w pełni doskonała.

Właśnie dlatego, że w wielu obszarach wciąż nieokiełznana.
Ale żywa i prawdziwa.
Bez ram i schematów.
Płynąca jak wartki strumień rzeki w pełnym zaufaniu swojej promienności,
wypływającej bowiem ze źródła wszelkiej doskonałości.

Być może jeszcze nie umiesz się sobą i swoim ciałem opiekować.
Być może kompletnie nie wiesz, od czego zacząć i jak nawigować.
Tak wiele lat odcięta byłaś od troski i miłości bezwarunkowej.
Tak długo wierzyłaś, że to coś złego i niewłaściwego.
Egoistycznego i samolubnego.

Nic się martw. To zupełnie w porządku.
Stanąć bezradną na nowej drogi początku
W tej samej bezgranicznej ufności, że ono w końcu wszystko Ci powie.
Że Cię ugości.

Kiedy tylko zatrzymasz się na chwilę.
Kiedy z otwartym sercem zaczniesz je słuchać czule.
Kiedy zadasz sobie trud, by je oswoić na nowo.
Ono poprowadzi Cię do siebie bezwarunkowo.

Być może na początku jeszcze trochę nieśmiało.
By Twoje prawdziwe intencje poczuć zdołało.
Wszak tyle razy przez Ciebie nadużywane bywało.
Bo we wcześniejszej walce nawet dobro swoje drugie dno miało.

Ale gdy tylko w swojej naturalnej niewinności ponownie zaufa Tobie,
to pokaże Ci wszystko, co potrzebujesz o nim wiedzieć.
Wszystko, co ma w sobie.
Zaprowadzi Cię do każdej potrzeby i tęsknoty serca twego.
Gdy tylko dasz mu czas i odpuścisz niekończące się „chcenie” od niego.

I kiedy już nauczysz się za nimi podążać.
Ono rozluźni się w miłości i ufności.
Otworzy drzwi dawno zamknięte,
Pozwoli, by najgłębsze jego zakamarki zostały przez życie dotknięte.

Poprosi o ich oczyszczenie.
Poprosi o uwolnienie.
Ze starych blokad, traum i wzorców.

Z radością dziecka prowadzić Cię będzie po brzegi Twej żywotności.
Byś na nowo nauczyła się dotykać swej najgłębszej radości.
Twej radości Istnienia.
Twej radości tworzenia.
Twej radości swoim olśniewającym światłem świecenia.

Tylko naucz się je słuchać.
Z czystym sercem i otwartością.
Jakbyś poznawała siebie, zupełnie nową,
okryta tylko swoją bezbronną nagością.

Naucz się szanować każdy przekaz docierający z wnętrza twego.
Naucz się czuć z otwartością każdą emocję serca pękającego.
Porzuć wreszcie oceny, krytykę i powinności.
Porzuć wszelkie „niewłaściwości”.

Weź oddech głęboki.
Wypuść na zewnątrz wszystkie stare złogi.
Oddychaj chwilą.
Oddychaj pełnią.

Niech twoje ciało radość i miłość przepełnią.
Niech w miłosnym pojednaniu Twoje ciało rozluźni się w pełni.
Niech zazna spokoju.
Niech życiem się wypełni.
Póki trwasz. Póki serce Twoje wciąż bije.
Uczyń cudem Twoją cielesną świątynie.

A wtedy poczujesz się niebywale ukojona,
Nareszcie w swoim ciele w pełni zadomowiona.