fbpx

Ponownie narodzona

Zlękniona siedzi w kącie,
Ona,
Tak niedawno narodzona.

Choć do tańca rwie się ciało,
Drętwieje, bo już wie, że to za mało.

Choć dusza śpiewać pragnie,
Gardło w przeraźliwy zacisk popadnie.

Choć głos serca wskazuje drogę wyraźnie,
W niemym pędzie życia zaśnie.

Mijają dni, miesiące, lata…
Wciąż ta sama mierność Ją oplata.

Lecz nagle piorun miłości na ziemię Ją powala.
W jej ogniu cała Jej sztuczność się spala.

Trzask, huk i trzęsienie ziemi.
Tak wiele drzew nie miało korzeni.

Stęchłe wody z koryt swych się wydzierają.
Lękiem, smutkiem i złością pola życia zalewają.

Mroczna ciemność pochłania życie.
Dotychczasowe życie.

W ciemności tańczy jaśniejąc,
Ona.
Piękna i wzruszona.

Oddycha coraz głębiej.
Czuje coraz mocniej.

Z promienną siłą i swą wrażliwością wstaje z kąta,
Ona,
Ponownie narodzona.